Ja chwilowo wyautowana do ciotki Gamy.
* * *
Gama tak naprawdę nie jest ciotką, lecz najlepszą przyjaciółką mojej nieżyjącej Matki. Postać absolutnie epicką, powinni być umieszczona w Sèvres jako wzorzec antyneurotyczności.
Poznały się z Mamą na praktykach robotniczych w fabryce przetworów przed pierwszym rokiem studiów. Miało to polegać na kręceniu dżemów, a polegało na piciu wina, paleniu papierosów i integrowaniu się przed październikowym startem na uniwerku.
![]() |
http://www.polityka.pl/galerie/1503866,13,codziennosc-kobiet-prl-u---galeria.read |
mi się przy próbach opisu.
Jest najbardziej wyluzowaną osobą na świecie, ale jednocześnie, jeśli coś postanowi, nie ma takiej tortury, która zmusiłaby ją do zmiany decyzji.
W czasach pierwszej młodości potrafiła wyprawić się na dziko do Tunezji, gdy ta nie była jeszcze polską kolonią.Potem wzięła ostry ideologiczny zakręt i zaparkowała w Radiu Maryja. Jednocześnie kobita jest tak odległa od moherowego stereotypu jak Mike Tyson od baletu. Nie znam drugiej równie tolerancyjnej i przyjaźnie nastawionej do wszelkiego istnienia osoby.
Pamiętam, jak kilka lat temu wpadłam w środek nasiadówki Gamy i Mamy. Z rozmowy wywnioskowałam, że wiecznie niemająca kasy Gama właśnie - wracając z pracy - kupiła samochód.
- Samochód? - wytrzeszczyłam oczy.
- Taaak - Gama przeciągnęła się w fotelu. - Miałam taki zły dzień i stwierdziłam, że muszę sobie kupić coś na poprawienie nastroju.
![]() |
http://favimages.net/image/35561/ |
Hmmm, kumam, ale w moim przypadku zazwyczaj jest to lakier do paznokci albo kolorowa gazeta.
- A jak zamierzasz go spłacić ze swojej pensji pedagoga? - spytałam.
- Jakoś to będzie.
Gama jest mistrzynią gry w 'jakoś to będzie'. Tej samej, która dla mnie jest mniej więcej tak trudna, jak partia szachów z Kasparowem.
'Jakoś to będzie' - powtarzała, kiedy została samotną matką, gdy wysłali ją na emeryturę, na którą nie chciała iść i kiedy umierała Mama.
I zawsze jakoś to było. Gama jest żywym dowodem na to, że jak się człowiek nie napina, to fala niesie, a nie topi.
Jest moją idolką i pastylką na moje neurotyczne lęki.
I ma jeszcze jedną wielką zaletę: doskonale znała moją Matkę i jako bodaj jedyna trzeźwo postrzegała i ją, i krwawe dzieje mojej rodziny, przy których dzieje Medyceuszy to "Ojciec Mateusz".
* * *
Kiedy tak tu pomieszkuję od kilku dni, zaczynam czuć, że też mogę grać w 'jakoś to będzie'. Mistrzynią nigdy pewnie nie będę, ale na jakąś paraolimpiadę może się załapię.
Ja również uwielbiam - ku rozpaczy mojego męża i rodziców - grać w tę grę!!! Drugą ulubioną jest "Pomyślę o tym jutro"!
OdpowiedzUsuńScarlett rulez! ;-)
OdpowiedzUsuń