sobota, 15 czerwca 2013

Najtrudniejsza gra świata

Mąż wciąż remontuje naszą wypasioną 44-metrową hawirę, żeby to to nadawało się do funkcjonowania we trójkę. Pomaga mu małżonek mojej przyjaciółki.
Ja chwilowo wyautowana do ciotki Gamy. 

*   *   *
Gama tak naprawdę nie jest ciotką, lecz najlepszą przyjaciółką mojej nieżyjącej Matki. Postać absolutnie epicką, powinni być umieszczona w Sèvres jako wzorzec antyneurotyczności. 
Poznały się z Mamą na praktykach robotniczych w fabryce przetworów przed pierwszym rokiem studiów. Miało to polegać na kręceniu dżemów, a polegało na piciu wina, paleniu papierosów i integrowaniu się przed październikowym startem na uniwerku. 
http://www.polityka.pl/galerie/1503866,13,codziennosc-kobiet-prl-u---galeria.read
Jako że Gama pojawiła się w życiu Matki przed kadencją Ojca, znam ją od zawsze, ale do dziś wyślizguje 
mi się przy próbach opisu.
Jest najbardziej wyluzowaną osobą na świecie, ale jednocześnie, jeśli coś postanowi, nie ma takiej tortury, która zmusiłaby ją do zmiany decyzji. 
W czasach pierwszej młodości potrafiła wyprawić się na dziko do Tunezji, gdy ta nie była jeszcze polską kolonią.Potem wzięła ostry ideologiczny zakręt i zaparkowała w Radiu Maryja. Jednocześnie kobita jest tak odległa od moherowego stereotypu jak Mike Tyson od baletu. Nie znam drugiej równie tolerancyjnej i przyjaźnie nastawionej do wszelkiego istnienia osoby. 
Pamiętam, jak kilka lat temu wpadłam w środek nasiadówki Gamy i Mamy. Z rozmowy wywnioskowałam, że wiecznie niemająca kasy Gama właśnie - wracając z pracy - kupiła samochód. 
- Samochód? - wytrzeszczyłam oczy. 
- Taaak - Gama przeciągnęła się w fotelu. - Miałam taki zły dzień i stwierdziłam, że muszę sobie kupić coś na poprawienie nastroju. 
http://favimages.net/image/35561/

Hmmm, kumam, ale w moim przypadku zazwyczaj jest to lakier do paznokci albo kolorowa gazeta. 
- A jak zamierzasz go spłacić ze swojej pensji pedagoga? - spytałam.
- Jakoś to będzie. 
Gama jest mistrzynią gry w 'jakoś to będzie'. Tej samej, która dla mnie jest mniej więcej tak trudna, jak partia szachów z Kasparowem. 
'Jakoś to będzie' - powtarzała, kiedy została samotną matką, gdy wysłali ją na emeryturę, na którą nie chciała iść i kiedy umierała Mama. 
I zawsze jakoś to było. Gama jest żywym dowodem na to, że jak się człowiek nie napina, to fala niesie, a nie topi. 
Jest moją idolką i pastylką na moje neurotyczne lęki. 
I ma jeszcze jedną wielką zaletę: doskonale znała moją Matkę i jako bodaj jedyna trzeźwo postrzegała i ją, i krwawe dzieje mojej rodziny, przy których dzieje Medyceuszy to "Ojciec Mateusz". 

*  *  * 
Kiedy tak tu pomieszkuję od kilku dni, zaczynam czuć, że też mogę grać w 'jakoś to będzie'. Mistrzynią nigdy pewnie nie będę, ale na jakąś paraolimpiadę może się załapię. 

2 komentarze:

  1. Ja również uwielbiam - ku rozpaczy mojego męża i rodziców - grać w tę grę!!! Drugą ulubioną jest "Pomyślę o tym jutro"!

    OdpowiedzUsuń