wtorek, 25 czerwca 2013

Mój kolega Michael Douglas

Mam fula.
Chcę do swojego domu! U Gamy jest słodko, ale chcę do własnego łóżka! Chcę się cieszyć nowymi białymi ścianami, ciszą i robieniem konfitur w odmalowanej na fest kuchni! A tu w salonie na podłodze wciąż piętrzy się biblioteka, kartony pokazują bebechy, a ja co rano sięgam po majtki do walizki! Jestem bratnią duszą Michaela Douglasa z "Upadku".

Wczoraj byliśmy z Mężem na zakupach w Ikei. Mimo że Mąż dwoił się i troił, żebym jakoś zniosła tę wizytę w labiryncie konsumpcji, wybieranie szafek, łóżeczka dla Syna i kosza na nasze brudne gacie trwało w nieskończoność i totalnie mnie wykończyło. To już nie dla mnie, nie mam siły, cierpliwości ani koncentracji. Ja mogę na ryneczek po truskawki się przejść i ewentualnie na koniec kwiatki do wazonika kupić.
Dziś ledwie żyłam cały dzień i w końcu na wieczór się spektakularnie załamałam.
Tu wyznam wstydliwą prawdę, że skrajnie zmęczona jestem jak przedszkolak. Umarudziłam więc Męża do nieprzytomności, wyzłościłam się jak szekspirowska Katarzyna, a na koniec rozryczałam jak fryzjerka na "Stalowych magnoliach".

Może mogłabym po prostu wywalić książki przez okno i po sprawie? Cyceron twierdził co prawda, że człowiek do szczęścia potrzebuje ogrodu i biblioteki, ale może nie wiedział, co mówi? Ostatecznie bez ogrodu jakoś żyję.

2 komentarze:

  1. O nie-ja się zgadzam z panem Cyceronem! A jakbyś jednak chciała się pozbyć książek - daj znać gdzie i kiedy - podjadę ciężarówką pod Twoje okno!
    PS.A na "Stalowych magnoliach"ryczę zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja też się zgadzam tak naprawdę.
    książki do opuszczenia domu to okazy ciekawe już tylko dla miłosników historii polskiej poligrafii, np. wydane w PRL albumy malarskie z czarno-białymi reprodukcjami: dla śmiertelnika żaden cymes. ale jak chcesz - bienvenue! :-)

    OdpowiedzUsuń